Redakcja "Wprost" dotarła do nieznanego raportu szefa archeologów, prowadzących w 2001 ekshumację w Jedwabnem. Ujawnia on nowe szczegóły tamtych wydarzeń - podaje wprost.pl.

W ukryciu, głęboko schowany w archiwach IPN pozostał np. raport profesora Andrzeja Koli z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Szefa zespołu archeologów, prowadzących wiosną 2001 roku prace ekshumacyjne na terenie dawnej stodoły w Jedwabnem.

Mimo pewnych trudności redakcji "Wprost” udało się dotrzeć do tego raportu. Choć generalnie potwierdza on znany przebieg wydarzeń, ujawnia kilka nieznanych szczegółów.

Profesor Kola przyznaje na przykład, że to co działo się w Jedwabnem między 30 maja a 4 czerwca 2001 roku była raczej parodią ekshumacji. Przeprowadzeniu rzetelnych prac sprzeciwili się bowiem rabini, argumentując, że wykopywanie zwłok jest sprzeczne z religią żydowską. Ich stanowisko zaakceptowali dyrektor Komisji Ścigania Zbrodni przeciw Narodowi Polskiemu prof. Witold Kulesza i jego zwierzchnik, minister sprawiedliwości Lech Kaczyński.

Z raportu profesora Koli wynika też, że mimo tych bardzo niesprzyjających warunków odkryto "sprażone i spalone kostne szczątki ludzkie”, a także przedmioty należące do ofiar, min, "złota obrączkę, łańcuszek, srebrny zegarek, srebrna polska monetę dwuzłotową”, a także "klucze, bębenek od maszyny krawieckiej”. Odkopano także resztki pomnika Lenina, do którego rozbiórki, według świadków zbrodni, mieli być zmuszeni Żydzi na krótko przed mordem. Potem pomnik miał być wrzucony razem z nimi do grobu.

Najciekawszy element raportu to stwierdzenie, że znaleziono m.in. "46 sztuk łusek niemieckiej broni typu mauser”. Mogło to oznaczać, że Niemcy brali jednak w zbrodni większy udział, niż ustalił prokurator Ignatiew. Karabiny typu mauser (MG34) były bowiem w 1941 na wyposażeniu armii niemieckiej.

Więcej:

http://www.wprost.pl/ar/381783/Konczcie-juz-bo-szabas/?pg=1